Yeti to marka absolutnie high-endowa, z długimi wyścigowymi tradycjami i charakterystycznym turkusowym kolorem jako znakiem rozpoznawczym. Niedawno do naszej redakcji trafiła endurówka Yeti na kołach 29", czyli model SB 5.5 w wersji Turq. Nie namyślając się długo zabraliśmy rower do Finale Ligure - bo gdzie indziej, jak nie na trasach Enduro World Series, przetestowalibyśmy lepiej jego możliwości.
W zasadzie rower od razu mógłby stanąć na lini startu EWS - amortyzacja Fox’a, osprzęt Shimano, koła na piastach DT Swiss, karbonowych obręczach Light Bicycle i oponach Maxxis EXO. Serce tego roweru to rama w wersji Turq z zawieszeniem opartym o system Infinity Switch o skoku 140mm. Ramy Yeti robione są tylko i wyłącznie z włókna węglowego, ale występują w dwóch odmianach - tańsza wersja nazywana po prostu Carbon oraz droższa i lżejsza - Turq.
Geometria
Trzeba przyznać, że Yeti jest raczej krótkie jak na współczesne standardy. Reach w rozmiarze L to 447mm. Dla porównania Trek Slash ma 460mm, a Whyte S-150 475mm. Rura podsiodłowa o długości 483mm powoduje, że siodło jest stosunkowo wysoko nawet po przy pełnym schowaniu sztycy, co na zjazdach może być kłopotliwe dla niższych osób. Kąt główki to 65.5 stopnia - wartość, która jeszcze niedawno spotykana była jedynie w rowerach zjazdowych. To, wraz z rozstawem kół 1215mm sprawia, że rower bardzo pewnie prowadzi się podczas zjazdu. Ogólnie geometria bardzo ok, choć nie obrazilibyśmy gdyby Yeti idąc śladem konkurencji odrobinę wydłużyło swoje maszyny.
Wrażenia
Już patrząc na Yeti SB 5.5 widać, że rower został stworzony do szybkiej jazdy. Zwarta, kompaktowa konstrukcja z niskim przekrokiem zapewnia dużą sztywność. Od razu daje się też wyczuć niską masę roweru - co przekłada się na efektywność w jeździe pod górę. Rower wręcz fenomenalnie podjeżdża, co jest spowodowane nie tylko niską masą, ale też dużą sztywnością ramy i wyścigową charakterystyką zawieszenia. Nie trzeba nic blokować w tylnym amortyzatorze, a mimo to rower nie buja na podjazdach i cała energia idzie w napęd. Cała magia zawarta jest w unikalnym dla Yeti systemie - Infinity Switch, który zmienia punkt obrotu wahacza w różnych fazach skoku zawieszenia.
Podczas zjazdu rower prowadzi się bardzo pewnie, a skręty są intuicyjne. Zawieszenie pracuje wtedy kiedy trzeba, ale nie jest to komfortowa kanapa. Pomimo tego, że rower ma jedynie 140mm skoku, nie udało nam się ani razu dobić zawieszenia. Yeti SB 5.5 został zaprojektowany aby wygrywać wyścigi, więc jego zawieszenie można porównać do auta rajdowego - nie jest komfortowe, ale pozwala na pełną kontrolę podczas szybkiej jazdy.
Podsumwanie
SB 5.5 wbrew pozorom jest nie tylko narzędziem do wygrywania wyścigów Enduro. Charakterystyka zawieszenia sprawia, że rower doskonale nada się do jazdy All Mountain, a nawet pokusimy się o stwierdzenie, że można z powodzeniem nim pojechać maraton górski.
Yeti to dość rzadko spotykany rower na polskich szlakach. To dziwi, bo jest to bardzo uniwersalna maszyna z górnej półki, w niczym nie ustępująca konkurencji. Z pewnością jednym z czynników odpowiedzialnych za ten fakt jest cena - Yeti nie należą do najtańszych rowerów na rynku. Ale trzeba pamiętać, że Yeti w rowerach jest tym, czym Ferrari w samochodach.
Koszt zakupu ramy w wersji Turq to 17.000 złotych. Jednak dystrybutor Yeti na Polskę zapowiada rewolucję cenową i w sezonie 2018 ramy będą kosztowały 13500 za wersję Turq i 9600 za wersję Carbon. Cena kompletnego roweru SB 5.5 w wersji Carbon zaczyna się od 19599pln, a wersja Turq od 25599pln.
Więcej informacji: yeticycles.pl