Też mieliście wrażenie, że przez ostatnie miesiące rowerowa technologia rozwijała się tylko w enduro? Wiadomo o co chodzi – marketing, słupki, sprzedaż. Na szczęście karta się obróciła. SRAM zaprezentował niedawno grupę GX kierowaną do zjazdowców.
Jeśli liczycie na grubą prezentację nowej grupy Sram GX… to jesteście w błędzie. Bynajmniej nie chodzi o nasze lenistwo, czy brak materiałów przesłanych od producenta. Nope. Chodzi po prostu o to, że zjazdowy GX to zaledwie sam napęd – manetka, przerzutka, kaseta i łańcuch. Skąd ta decyzja? To proste – reszta komponentów jest bardzo „personalna” i mało kiedy zdarza się, że w customowym rowerze znajdziemy całą grupę - od a do z. W przypadku napędu do tego typu maszyn może być łatwiej, bo zasady są proste – ma być wytrzymały, możliwie tani i bez fisiów. Tak – zjazdowy GX trafia w punkt. Przynajmniej z założenia...
Siedmiobiegowa manetka obsługuje przerzutkę z krótkim wózkiem i 12-zębowymi kółeczkami. Ta natomiast celnie przerzuca łańcuch pc-1130 na niewielkiej i czarnej kasecie PG-720. Ot cały wynalazek. Ale SRAM dobrze to przemyślał – nowa grupa jest w czerni, modnej czerni! A w środowisku wiadomo, że najbardziej hardkorowym i modnym kolorem tego sezonu jest właśnie czarny. I co teraz?
Producent sugeruje, że atutem nowej grupy jest jej niska (?) cena. No tak, tylko że za komplet: kaseta, przerzutka, manetka i łańcuch przyjdzie zapłacić 228 euro, czyli jakieś tysiąc polskich złotóweczek. Czy to faktycznie taki szał? My nie odpowiemy, ale polecamy zapytać waszych kolegów, którzy w okolicy noszą miano „górników allegro” i nie takie diamenty wykopywali z aukcyjnych czeluści.