Bez wątpienia sezon 2016 przejdzie do historii jako najbardziej tragiczny. Na początku roku zginął Kelly McGarry. Kilka tygodni później odszedł legendarny zawodnik bmx – Dave Mirra. Dzisiejszy poranek w Polsce rozpoczął kolejny smutny news – tym razem z Kanady. Nie żyje Stevie Smith.

Stevie Smith - portret. Foto: RBCP
Młody zjazdowiec z Kolumbii Brytyjskiej miał w tym roku kolejny przebłysk wielkiej formy. Wygrzebał się z nękających go ostatnimi miesiącami kontuzji i sumiennie realizował plany treningowe, ponownie zbliżając do tytułu Mistrza Świata DH. Nie było to jednak typowe zachowanie zawodowego sportowca. Wręcz przeciwnie - Smith uwielbiał się tym bawić, a na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Był otwarty, życzliwy, ambitny i zabawny. Niestety już więcej go nie zobaczymy. Wczoraj wieczorem 26-letni Kanadyjczyk zginał wskutek obrażeń, jakich doznał podczas wypadku na motorze enduro. Upadek z wielkim impetem, do którego doszło w Nanaimo (B.C.), doprowadził do uszkodzenia mózgu, wobec którego nowoczesna medycyna jest bezsilna…
Stevie, spoczywaj w spokoju i ciesz się "życiem po drugiej stronie" tak samo, jak podczas ziemskiej egzystencji. Byłeś dla nas i wielu innych riderów ogromną inspiracją.

Steve Smith podczas wyścigu w Leogangu 2013. Foto: RBCP