MŚ: Dwa upadki Bodnara, były skoczek znów zadziwia

Nie tak miał wyglądać środowy występ Macieja Bodnara w Bergen. Polak był jednym z faworytów mistrzostw świata w jeździe indywidualnej na czas. Nasz rodak w tym roku wygrał królewski etap w Marsylii podczas prestiżowego Tour de France, a także zdobył w tej specjalności srebrny medal mistrzostw Europy w Herning.

Foto: Szymon Gruchalski / PZKol

Powtórki z „Wielkiej Pętli” ani ze startu w Danii jednak nie było. Bodnar może mówić o sporym pechu. Nasz reprezentant na samym początku zaliczył dwa upadki, poza tym musiał zmieniać rower, co całkowicie przekreśliło jego szanse na wysoką pozycję.

Z niezłej strony pokazał się w Norwegii Mateusz Taciak. Zawodnik CCC Sprandi Polkowice w ostatniej chwili zastąpił chorego Marcina Białobłockiego, uzyskując ostatecznie 36. wynik w stawce 64 cyklistów. 33-latek udzielił naszemu portalowi krótkiego komentarza tuż po swoim występie. - Jazdę indywidualną ciężko porównać do drużynowej. To był zupełnie inny wyścig. Nie jestem zadowolony z mojego występu. Za bardzo przyoszczędziłem na pierwszej rundzie i zbyt wiele na niej straciłem. Cały czas miałem w głowie ostatni podjazd na metę, przez co nie dałem na trasie z siebie wszystkiego. Mimo to pojechałem dość dobrą czasówkę. Nie miałem też ułatwionej jazdy przez pogodę. Nie padało, ale było jeszcze mokro, co znacznie spowalniało na zakrętach.

Królem Bergen zgodnie z przewidywaniami został Tom Dumolin. Holender 31. kilometrową trasę przejechał w czasie 44 minut i 41 sekund. Drugie miejsce, ale z dość znaczną stratą do zwycięzcy zajął Primoż Roglić. Słoweniec jeszcze do 2012 roku uprawiał skoki narciarskie. Był m.in. mistrzem świata juniorów w drużynie, wygrał też dwa konkursy z cyklu Pucharu Kontynentalnego. W końcu postanowił zamienić „deski” na „kółka” i ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Skład podium uzupełnił Brytyjczyk Chris Froome. Dopiero dziewiąta lokata przypadła w udziale obrońcy tytułu, Tony’emu Martinowi.