Danny MacAskill zrealizował jedną ze swoich najbardziej szalonych wizji. Najpierw wdrapał się na najwyższą górę Afryki, a potem w towarzystwie kumpli zaliczył niezapomniany zjazd.
Danny MacAskill zdążył przyzwyczaić nas do tego, że jest jednym z najbardziej zdolnych i kreatywnych riderów w branży mtb. I nie chodzi jedynie o jego mistrzowski styl jazdy, ale również wizjonerskie plany dotyczące miejsc, w których pojawia się z rowerem. Jedną z ciekawszych realizacji znanego Wyspiarza jest ostatnia podróż na górę Kilimandżaro. Najwyższy szczyt Afryki to nie lada wyzwanie – zwłaszcza, gdy wspinaczkę musisz odbyć z rowerem (w wielu miejscach zawieszonym na plecach). Jednak MacAskill jest równie uparty jak zdolny, zatem zrealizowanie tego planu było tylko kwestią czasu.
Poniższy film to tylko namiastka tego, co MacAskill przeżył i zobaczył pokonując znany 5-tysięcznik. W zasadzie nie ma w nim nawet imponujących ujęć z jazdy, czy walki ze swoimi rowerowymi słabościami. To krótka wycieczka w niezwykłe miejsce i kilka kadrów… rodem z raju. No, bo czy mieliście już kiedyś okazję rozpocząć rowerową przygodę stojąc ponad chmurami? Możliwe, że zabrzmi to jak jedna z mądrości Paulo Coelho, ale ten film udowadnia, że warto dążyć do realizacji najbardziej abstrakcyjnych i pozornie niemożliwych wizji. Nagroda za taki upór i wytrwałość zostaje w pamięci na całe życie.
PS. Tak, takie reklamy rowerowego sprzętu to my lubimy i szanujemy.
Poprzednie Weekendowe dopalacze znajdziecie tutaj (klik).