Siedzisz w pracy i niby gapisz się w monitor, ale jednak myślami jesteś gdzieś daleko? A może stoisz właśnie w korku i snujesz już plany o jutrzejszej wyprawie na rower? Albo jesteś tym szczęściarzem, który uciekł już za miasto i rozpoczął weekendową przygodę. Tak czy owak – mamy coś, co ucieszy wszystkich z was.
Weekendowy dopalacz to nowa seria artykułów, która będzie pojawiać się w każdy piątek, piąteczek… piątunio. A skoro to dzień, w którym każdy rowerzysta czuje się jak przed wystrzałem sygnału startowego, to nie będziemy przynudzać. Zapomnijcie o mędrkowaniu, technicznych rozkminach, czy oglądaniu rowerowej porno-sztuki. Pora na mocne kino akcji, sporą dawkę rowerowej adrenaliny i buzację krwi, która sprawi, że w weekend będziecie kręcić jeszcze mocniej i jeszcze dłużej niż planowaliście. Możliwe, że nawet zawiesicie Stravę...
W dzisiejszym (pierwszym odcinku – famfary) chcemy zaprezentować wam dwuminutowy film, którym pochwalił się niedawno Scott Sports. Szwajcarski potentat to od lat jedna z najbardziej znanych i szanowanych firm w branży rowerowej. Nie ma się czemu dziwić – stoją za tym ciekawe innowacje, imponujące projekty rowerów i piekielnie mocny team zawodników. W filmie, który znajdziecie poniżej, znajduje się esencja potencjału marki Scott. Nie brakuje zacnych maszyn i powalających ujęć z jazdy – jest szosa, ostre xc, szatański freeride i bezlitosne enduro.
Przygotujcie się na sporą dostawę rowerowej adrenaliny! A potem? No cóż, trzeba iść na rower. Inaczej może się to źle skończyć...