Marta Turoboś: Ścigałam się przez cmentarz

Marta Turoboś to m.in. aktualna mistrzyni Polski w eliminatorze MTB, która ma za sobą niezwykle udany występ podczas tegorocznych mistrzostw globu. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z naszą utalentowaną kolarką.

Foto: Przemek Gierczak

Maciej Mikołajczyk: Na początek – wielkie gratulacje. Czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Chinach to naprawdę wyśmienity wynik. Jak oceniasz swój start w tych zawodach? Ile zabrakło Ci do podium?

Marta Turoboś: Dziękuję bardzo. To naprawdę dla mnie olbrzymi sukces i choć do podium zabrakło niewiele, to bardzo cieszy mnie taki rezultat. Pierwszy raz nawiązałam bezpośrednią walkę o tytuł mistrzyni świata i choć zajęłam tylko i aż czwarte miejsce, wiem, że medal jest w moim zasięgu. Za rok z pewnością o niego powalczę.

Jak oceniasz trasę przygotowaną przez organizatorów czempionatu? Czym różni się ona od polskich „dróg”?

Trasa początkowo miała być szybka i płaska, przynajmniej taki był komunikat z UCI. Po dotarciu na miejsce runda okazała się bardzo techniczna, szybka, ciekawa i z kilkoma krótkimi, ale bardzo sztywnymi podjazdami. Dla mnie była to zmiana na bardzo duży plus. W Polsce też można zrobić techniczną i wymagającą rundę. Wszystko zależy od organizatora. Mistrzostwa Polski zarówno w Sławnie, jak i w Lublinie, były organizowane na wysokim poziomie i trasy zbytnio nie odbiegały od tych zagranicznych. Mówię akurat o tych, ponieważ od MP w Sławnie rozpoczęłam starty w eliminatorach.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z kolarstwem? Startujesz w eliminatorze MTB i cross-country. Skąd u Ciebie taka wszechstronność?

Swoją przygodę z kolarstwem rozpoczęłam dwanaście lat temu, kiedy to w mojej szkole podstawowej był prowadzony nabór do kolarstwa. Szybko spodobała mi się jazda na rowerze i tak zostało do dziś. W młodszych kategoriach ścigałam się zarówno w MTB, przełaju, na szosie, a nawet na torze. W juniorce młodszej zdobyłam aż siedem medali mistrzostw Polski w jednym roku we wszystkich wyżej wymienionych odmianach kolarstwa. Obecnie ścigam się w MTB Cross Country, Eliminatorze (to inaczej sprint MTB) i przełaju.

Może czas na tor i szosę?

Tor i szosa były kiedyś. Mogę się nawet pochwalić medalami  mistrzostw Polski w tych odmianach kolarstwa. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować. Nie można przecież jeździć wszystkiego, bo człowiek to nie maszyna. Moje serce należy do MTB i cyclocrossu, więc moje starty na torze, czy szosie są sporadyczne i czysto treningowe.

Foto: Grzegorz Wijata

Kolarstwo miejskie nie jest w naszym kraju zbyt popularne. Jak wyglądają zasady eliminatora?

Po krótce można powiedzieć, że na początek są eliminacje na czas, według których zawodnicy rozstawieni są do dalszej rywalizacji. Później są biegi czwórkowe w systemie pucharowym, gdzie dwóch przechodzi dalej, a pozostałych dwóch odpada i tak aż do finału.

Jak wygląda zwykły dzień Marty Turoboś? Ile czasu poświęcasz na trening? Co robisz w wolnym czasie?

Każdy dzień w zasadzie jest inny. Na trening poświęcam od dwóch do nawet siedmiu godzin dziennie. Doliczając do tego konserwację sprzętu, pranie, gotowanie, czy też inne około sportowe obowiązki, nie zostaje mi już zbyt wiele czasu. Jednak jeśli już go znajdę, lubię przeczytać dobrą książkę.

W jakich najdziwniejszych miejscach się ścigałaś?

Zdarzały się wyścigi, gdzie trasa wiodła przez stajnię, cmentarz lub przez ciężarówkę. W zasadzie inwencja organizatorów jest nieograniczona i zdarzają się wyścigi w parkach, na stokach narciarskich, czy też terenach przy centrach handlowych.

Dziękuję za rozmowę.