Czasy, kiedy w polowaniu na idealny kadr z jazdy wypstrykało się 1000 zdjęć, wymarzło i przemokło… przeminęły. Już nie trzeba się tak trudzić. Można pójść bardziej nowoczesną drogą i zrobić nieziemską sesję w specjalnie przygotowanym studiu fotograficznym. Ale czy to nadal jest prawdziwe mtb?
Jeszcze kilka lat temu „marketing” był czymś niesprecyzowanym, ale nawiązującym do postępu i nowoczesności. Dziś to nie tylko armia niepotrzebnych specjalistów, ale też narzędzia i metody, które z premedytacją częstują ludzi fikcją. Zjawisko to nie ominęło także świata rowerów. Owszem, istnieją tęgie głowy i twórcy dysponujący nieziemską estetyką, którzy tworzą świetne reklamy i sprzedają nam idealny świat rowerowych przeżyć. A my się temu poddajemy i chwilę później stoimy w sklepie rowerowym i nerwowo ściskamy pęk pieniędzy, który wkrótce wydamy na kolejne zabawki. Są jednak też takie zabiegi, których kulisy zdają się kopać grób... dla siebie samych. Przykładem może być sesja, którą kilka dni temu zorganizowało jedno ze znanych studiów fotograficznych. Bohaterem był Fabien Barel – znany zawodnik dh i enduro – który wykonywał bardzo stylową pozę podczas jazdy. Materiał miał trafić do najnowszego wydania Red Bulletinu – pisma wydawanego przez markę Red Bull. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że fotkę stworzono w studio. Tak, fotkę z jazdy na rowerze…
W kadrze widzimy ridera, który bierze zakręt, spod jego opon strzela kurz, a skupienie w oczach zdaje się sugerować, że po tym nawrocie czeka go kolejna przeszkoda. Taaa, jasne. Wystarczyło kilka lin, obiektywów i dobre doświetlenie. Powyżej znajdziecie efekt końcowy, a poniżej film z kulisów sesji. Szkoda tylko, że robiąc fotę z jazdy odchodzi się już od wyjścia w plener. Kto wie, może wkrótce taki zestaw lin trafi do sprzedaży, a my już nie będziemy w ogóle wychodzili z domu. Oby tylko twórcy pomyśleli o podłączeniu napędu do Stravy!
Przy okazji...
Fotka z Fabienem nie jest pierwszą tego typu. Wcześniej bohaterem równie (jak nie bardziej) kontrowersyjnego kadru był Tomas Slavik. Znany zawodnik 4x został "ofocony" przez Dana Vojtecha - także na zlecenie Red Bulla. Sesja była imponująca, bo Slavik wykonywał na jednym ze zdjęć backflipa superman seatgraba. W tle fruwały fragmenty błota. Szkoda tylko, że źle ustawiono ridera. Dlaczego? No bo żeby w locie mógł wykonać taką pozę, musiałby najechać na wybicie siedząc plecami do kierunku jazdy. Chyba, że to jakaś sugestia, że Slavik pracuje nad nową, totalnie nieziemską sztuczką. Okej, zostańmy przy tym, że ktoś się machnął...