Od pewnego czasu możemy zauważyć, że niemieckie marki rowerowe przeprowadzają prawdziwą ofensywę na rynek wyspecjalizowanego kolarstwa górskiego. Model bezpośredniej sprzedaży stale znajduje nowych zwolenników, a inżynierowie co chwilę prezentują nowe dzieła. Brzmi jak perpetuum mobile, prawda?
Jedną z niemieckich firm, o której mowa, jest Rose - specyficzna marka z równie ciekawą historią. Nie można też ominąć rozbudowanej wersji modelu sprzedaży bezpośredniej, jaką oferuje marka z Bocholt. Otóż chodzi o to, że po wybraniu odpowiedniego dla nas roweru, możemy ingerować w jego setup – np. wymienić sobie damper, widelec, hamulce albo koła. Fajnie – można rozbudować podstawową maszynę, bądź po prostu totalnie ją spersonalizować.
Nowością Rose na sezon 2016 jest freeride’owy potwór o pobudzającej wyobraźnię nazwie Soul Fire. Rower nie jest totalną świeżynką, ale swoistą reinkarnacją dawnego modelu. W sezonie 2016 Soul Fire doczekał się większych kół (teraz toczy się na 27,5 cala) oraz przeprojektowanej ramy. Zawieszenie w nowej wersji generuje skok 180/190mm – w zależności od ustawienia.
A propos zawieszenia – konstruktorzy wprowadzili nowe łożyskowanie, którego zadaniem jest usztywnienie wahacza i poprawa żywotności całego systemu. To dobry kierunek, w końcu rowery do freeride’u dostają niezłe cięgi.
Inne tchnięcie nowości znajdziemy w przypadku napędu. Tutaj konstruktorzy nareszcie odpuścili sobie temat przedniej przerzutki, która "wiała oldschoolem". Przecież wszyscy dobrze wiemy, że dzisiaj jeździ się na jednym blacie. I nie chodzi tylko o to, że to jest modne...
Interesujące jest też podejście do tematu geometrii. Soul Fire jest niezłą limuzyną – w sensie, że jest długi. Dla rozmiaru L baza kół 650b wynosi 1232 mm. Co ciekawe w ofercie znalazł się także rozmiar XL, co zapewne ucieszy wyższych amatorów „wolnego stylu jazdy”. W zasadzie do tej pory niemożliwe było znalezienie tak dużego roweru do FR – brawo Rose!
Odważnym posunięciem było zastosowanie standardowej (gwintowanej) mufy suportu. Konstruktor - Max - przetestował popularny ostatnio standard press-fit i stwierdził, że w tego typu rowerze się nie sprawdzi. Chodziło głównie o żywotność. Ciekawe, prawda?
Poza tym geometria ramy jest o tyle fajna, że na upartego pozwoli też wczłapać na szczyt góry. Umówmy się, racingowe enduro to nie będzie… ale zawsze to jakieś urozmaicenie. I nawet jeśli w trakcie tego podjazdu zagrzejesz swoją łydeczkę do czerwoności, to możesz być spokojny – ostudzisz ją podczas zjazdu, na którym Soul Fire pokaże swoje możliwości.
Rower wystąpi w trzech wersjach osprzętowych, co wpłynie na zakres cen. Podstawowa wersja zaczyna się od 2299 euro, pośrednia za 2999 euro, a prawdziwy „sztos” to już kwestia 4099 euro.
Jeśli nowy Soul Fire sprawił, że zechcesz rozbić świnkę-skarbonkę, to dalsze kroki kieruj ku stronie www.rosebikes.pl