Jeśli śledzisz rozwój rowerowej technologii, albo chociaż wertowałeś materiały i galerie z tegorocznego Eurobike, to dobrze wiesz, że e-bike są w ataku. Rowery z elektrycznym wspomaganiem napędu zalewają rynek i przekonują do siebie kolejnych sceptyków. Jedną z nowości, która pojawiła się niedawno na rynku są rowery szwajcarskiej marki Thomus. I uważajcie, ta nazwa nie jest dziełem przypadku…
Na pierwsze łypnięcie okiem w materiały opisujące rower Thomus Lightrider E1 nie otrzymujemy niczego przełomowego: karbon, dwie wersje skoku zawieszenia – 130 i 150mm, osprzęt renomowanych firm Fox, Shimano, DT Swiss i kapciuchy w rozmiarze 2,8 cala. No tak, standardy e-bike’ów. Ale co dalej?
Co ma wyróżnić dzieło szwajcarskich inżynierów w morzu podobnych produktów? To proste – o ile ukrycie baterii w dolnej rurze przedniego trójkąta to żadna nowość, o tyle sama wielkość i waga systemu ma być przełomem. W rowere zamontowano baterię o mocy 500Wh, która współpracuje z innowacyjnym systemem Shimano Steps. Zadbano też o kluczowy parametr – wagę. Póki co producent zdawkowo podaje informacje, ale wersja E1 ma ważyć mniej niż 20 kg. Wygląda więc na to, że powoli argument „ale to jest za ciężkie do jazdy po górach” zostaje wytrącony z rąk e-bike’owej opozycji. Za to klasyczna pozostaje cena tego futurystycznego jednośladu: 5500 franków szwajcarskich – czyli lekko ponad 21 tysięcy pln.
Więcej informacji na stronie producenta rowerów marki Thomus -> klik