Jak zareklamować bike park?

Jakby nie patrzeć, to rowerowe sprawy w Polsce mają się nieźle. Mamy kilka znanych bike parków, w których ekipy shaperów stale pracują nad doskonaleniem tras. Co chwilę pojawiają się też informacje o nowych miejscówach, które niestety cichną równie szybko, jak się pojawiały. Jak temu zapobiec?

whistler1

Whistler to kultowe miejsce Foto: Whistler Bike Park

To proste, bo w tej kwestii (jak i w pozostałych związanych z rowerami) powinniśmy zasięgnąć nauk u „profesorów” zza wielkiej wody. Przykładem, który świetnie zilustruje to, o czym mowa jest najnowszy film reklamujący otwarcie najbardziej kultowego bike parku na świecie – kanadyjskiego Whistler.

Wyobraźcie sobie sytuację – jesteście managerem Bike Parku Whistler. Przychodzi późna wiosna i pora dać światu znak, że wkrótce otwieracie miejscówę. Jak to zrobić? Jak zareklamować kultowe miejsce, na trasach którego powstały tysiące fotek i setki filmów? No przecież nie wybierzecie najprostszej metody typu: zaprośmy Brandona Semenuka, niech rozwali kilka band… Będzie VOD na pinkbike’u i po temacie. NOPE!

semenuk

Brandon Semenuk w akcji. Foto: Whistler Bike Park

Okej, porozkminiajcie swój plan, a my wam podpowiemy, jak zrobiła to ekipa panująca obecnie w Whistler (swoją drogą główny manager pracuje tam 18 rok, a to o czymś świadczy…). Otóż postanowiono zrobić „oklepany” film, który w obecnych czasach jest najlepszym nośnikiem informacji w kulturze dzieci digitala. Tyle że twórcy wznieśli się na wyżyny sztuki. Serio. Jak to zrobili? Wyobraźcie sobie porównanie sytuacji i emocji, które towarzyszą riderom w trakcie dnia spędzonego w bike parku, do tych samych odczuć z życia codziennego… Szacun. Co za pomysł! Nie łapiesz? Jakby ci to bardziej nakreślić… Pamiętasz wakacje i skok ze skały do wody? Ten strach, dreszczyk, kolana jak z waty, chwila przełamania i wielka ulga, kiedy już wypływasz spod tafli wody. A potem słodki smak adrenaliny i spełnienie. Tym tropem poszli twórcy reklamówki.

Ten wspomniany wyżej artyzm jest fajny także ze względu na swój potencjał reklamowy w grupie ludzi do tej pory mało (albo w ogóle) nie związanych z ekstremalną jazdą na rowerze. Porównanie emocji łatwo nakreśla całą gamę fajnych rowerowych przeżyć. Nie wiemy jak wy, ale nas to mega nakręciło! Szkoda tylko, że Whistler to drugi koniec świata.