Już tylko godziny dzielą nas od świąt Bożego Narodzenia. Przeczytajcie jak ten wyjątkowy czas spędzają Łukasz Szymczuk, Kamil Kuczyński, Krystian Herba oraz Mikołaj Luft.
Łukasz Szymczuk (Mistrz Polski XCE)
Myślę, że nikogo nie zdziwię, mówiąc, że święta Bożego narodzenia spędzam tradycyjnie, razem z rodziną, która jest dość spora i wymaga ode mnie nieraz podróży między dwoma krańcami Polski. Mimo to w trakcie świąt sportowo jestem ciągle bardzo aktywny, bo niby po co robić sobie przerwę od tego, co się kocha. Od paru lat mamy taką tradycje, że w dniu Wigilii razem z moimi siostrami i ich chłopakami idziemy grać w koszykówkę ubrani w czapki mikołajowe. Czemu koszykówkę? Bo dużo mam emerytowanych koszykarzy w rodzinie, a sam uwielbiam tą grę. Sport jest i będzie przy mnie zawsze, nieważne w jakiej formie.
Dzięki temu, że zrobię trening przed jedzeniem, mogę zjeść trzy razy więcej pierogów ruskich niż zazwyczaj. To jest zdecydowanie moje danie numer jeden. Na podium na pewno postawiłbym jeszcze barszcz z uszkami i karp z majonezem i w sumie dla mnie mogło by być tyle na stole. Oczywiście moja mama nie pozwoli mi nie spróbować pozostałych potraw i muszę je jakoś upchać. Muszę zaznaczyć, że za czasów, kiedy jeszcze współpracowałem z panią Kasią Wójs, moją dietetyczką, dostawałem w ten dzień wolną rękę, dlatego majonez wchodził w skład mojego wigilijnego menu, a normalnie nie miałem przyzwolenia na jego spożywanie. Z kolei następne świąteczne dni spędzam na nartach biegowych lub zjazdowych, więc parę godzin takiego wysiłku łagodzi moje świąteczne łakomstwo.
Kamil Kuczyński (kolarz torowy)
W tym roku z powodu narodzin pierwszego dziecka święta będą dla mnie czasem spędzonym na podróżach po rodzinie. Najpierw kilka dni spędzę z rodziną narzeczonej pod Gdańskiem, a następnie przeniesiemy się do mojego rodzinnego domu w Płocku. Wszyscy chcą zobaczyć naszego potomka. Na stole od zawsze szukam ciast typu sernik, czy tiramisu. Jestem wielkim łasuchem, kiedy chodzi o desery, jednak przez tendencje do tycia już dawno nie jadłem żadnego ciasta ani słodyczy. Ze zdrowszych posiłków króluje oczywiście sałatka jarzynowa w różnych konfiguracjach oraz barszcz czerwony z uszkami. Po takim obżarstwie obowiązkowa drzemka, zaś po niej dwie godziny marszobiegu z bratem, żeby nie mieć wyrzutów sumienia.
Krystian Herba (trial)
Moje święta Bożego Narodzenia raczej niczym szczególnym się nie wyróżniają. Spędzam je zawsze w rodzinnym gronie. Oczywiście w święta nie odpuszczam treningów, a nawet trenuję więcej, zwłaszcza rowerem po schodach, ponieważ w tym okresie ludzie siedzą w domach i najzwyczajniej nikt mi na tych schodach nie przeszkadza. Moje menu jest dość nietypowe i to nie tylko w święta, ale na co dzień. Jest tak ponieważ nie jem i nigdy w życiu nie jadłem żadnych owoców i warzyw, z wyjątkiem ziemniaków i ryżu. Z tego powodu moje menu świąteczne jest niemalże takie samo, co w dni powszednie. Grunt to się nie objadać, bo nadmiar kalorii trzeba będzie przecież spalić.
Mikołaj Luft (triathlonista)
Boże Narodzenie, jak zawsze, czyli po raz trzydziesty trzeci, spędzę w Warszawie i okolicach z najbliższą rodziną. Wyjątkowo zdarzało mi się wyjechać drugiego dnia świąt na Fuerteventurę lub do Szklarskiej Poręby, ale uważam, że Wigilia nie byłaby nią, gdybym miał ją spędzać z dala od mojej licznej szeroko rozumianej rodziny. W tym roku 24 grudnia jedziemy do teściów do podwarszawskich Radziejowic. W pierwszy dzień świąt za to gościmy u siebie aż cztery pokolenia Luftów. Mamy dwójkę małych dzieci, a wiadomo, że święta z dziećmi są fantastyczne i magiczne. Teraz to ja, podobnie jak mój tata przed laty, będę udawał przed nimi, że Święty Mikołaj właśnie uciekł, ale zostawił wór prezentów. W kwestii sportowo-kulinarnej, trening triathlonu daje mi przewagę nad innymi świętującymi - mogę pochłonąć nieprzyzwoite ilości jedzenia bez wpływu na wagę i stan zdrowia. W końcu poranny półmaraton i poprawka na trenażerze i tak wszystko wyrównają. Najbardziej lubię karpia w galarecie mojej babci, śledzia w śmietanie mojej żony, a na deser sernik, najlepiej ciotki. Te potrawy mogę jeść na przemian, czego zupełnie nie może zrozumieć moja Iza.